Niedziela, 1 grudnia 2024. Imieniny Blanki, Edmunda, Eligiusza

Kapral Wojtek. Niedźwiedź, który był żołnierzem

2015-04-08 21:59:08 (ost. akt: 2015-04-09 12:52:59)

Bardzo lubię wzruszające historie o ludziach i zwierzętach w roli głównej. I taką właśnie jest ta opowieść. O niedźwiadku zaadoptowanym w kwietniu 1942 roku przez żołnierzy gen. Władysława Andersa. Żył wśród nich i był jednym z nich. - Wiem, że dzisiaj to brzmi jak bajka, ale to naprawdę się wydarzyło - mówi Irena Sawka, weteranka 2 Korpusu Polskiego.

Kapral Wojtek. Niedźwiedź, który był żołnierzem

Autor zdjęcia: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Troops_of_the_Polish_22_Transport_Artillery_Company_watch_as_one_of_their_comrades_play_wrestles_with_Wojtek_their_mascot_bear.jpg?uselang=pl

Bezdomny sierota

Utworzona w 1942 r na terenie Związku Radzieckiego polska armia generała Władysława Andersa wraz z tysiącami cywilów została ewakuowana na Bliski Wschód, by walczyć z Niemcami u boku zachodnich aliantów. W drodze z Iranu do Palestyny żołnierze za kilka denarów i puszek konserw odkupili małego niedźwiadka brunatnego od przygodnie napotkanego perskiego chłopca. Zaopiekowała się nim Irena Bokiewicz:

- Pamiętam dokładnie, kiedy go poznałam. Było to 8 kwietnia. Mieliśmy spędzić noc w górach Elburs. I była tam grupka perskich chłopców. Jeden z nich trzymał w rękach niedźwiadka. Okazało się, że miś stracił matkę, zastrzeloną przez myśliwego.

- Był jeszcze malutki i potrzebował ciepła innej istoty, zatem przywarł całym ciałem do mnie. Głaskałam go po futerku, cały czas mocno trzymając. Domyślałam się, że bardzo tęskni za matką.

Trzymiesięczny miś sierota nie umiał jeszcze jeść. Żołnierze karmili go rozcieńczonym skondensowanym mlekiem z butelki po wódce za pomocą szmacianego smoczka. Podobno z tego powodu na zawsze pozostało mu upodobanie do napojów z takiej butelki. Karmienie osobiście nadzorował kapral Piotr Pędysz, trzymając maleństwo na kolanach. To on nadał niedźwiadkowi imię Wojtek.

Miś rósł bardzo szybko i stał się uciążliwy. Jego opiekunka Irena postanowiła podarować go generałowi Borucie-Spiechowiczowi. Niedźwiadek trafił najpierw do siedziby sztabu w Teheranie, a następnie 22 sierpnia 1942 r. do 22. kompanii transportowej w Palestynie. Wpisany na listę żołnierzy Jego Królewskiej Mości Jerzego VI, otrzymał stopień szeregowca, własną książeczkę wojskową i numer ewidencyjny. Zamiast żołdu dostawał podwójną porcję jedzenia. Jego ulubionymi przysmakami były owoce, słodkie syropy, marmolada, miód oraz piwo, którym nagradzano go za dobre zachowanie.

Kiedy urósł, dostał własną sypialnię w dużej drewnianej skrzyni. Nie lubił jednak samotności i często w nocy chodził przytulać się do śpiących w namiocie żołnierzy. Ci polubili go nie tylko za czarujący wygląd, lecz przede wszystkim dlatego, że tak jak oni był bezdomnym sierotą…

Żołnierz Wojtek

W ciągu dwóch kolejnych lat Wojtek wraz z żołnierzami 22 kompanii transportowej przeszedł cały szlak bojowy od Iranu przez Irak, Syrię, Palestynę aż do Egiptu.

- Wojtek był słodkim zwierzęciem. Czasem bardzo pomocnym – wspomina Krystyna Ivell. - Towarzyszył nam w czasie warty. Każdej nocy dwóch żołnierzy naszej kompanii miało 24 godzinną służbę wartowniczą. Wojtek szedł z nimi na kolejne warty aż do pełnego zmęczenia.

- Był też wspaniałym strażnikiem. Mogłeś go zostawić w szoferce i wiedziałeś, że wóz jest bezpieczny, nikt nic nie ukradnie.

Zasłużył się nawet pojmaniem arabskiego szpiega, którego przypadkowo zaskoczył w łaźni, gdzie regularnie brał prysznic.

Wojtek uwielbiał jazdę wojskowymi ciężarówkami. Najchętniej jeździł w szoferce pojazdu, tak długo, jak tylko mieścił się obok kierowcy, bowiem w wieku dojrzałym ważył blisko 500 funtów (ok. 250 kg) i mierzył ponad 6 stóp (ponad 180 cm).
Lubił też zapasy z żołnierzami, które oczywiście zawsze wygrywał. Pokonany leżał „na łopatkach”, a niedźwiedź lizał go po twarzy.

13 lutego 1944 roku kompania otrzymała rozkaz dołączenia do walk na terenie Włoch. Polski oddział okrętował się w egipskiej Aleksandrii na statek "Batory". Jednak dyspozycje Brytyjczyków były jednoznaczne: zwierzętom na pokład statku WSTĘP WZBRONIONY!

"Batory" był już prawie gotowy do opuszczenia portu, ale ewidencja załogi wskazywała brak jednego z szeregowców.
- Gdzie jest Wojtek Miś? - pytali skrupulatni Anglicy.
Kiedy stanął przed nimi blisko 2-metrowy niedźwiedź, oniemieli ze zdumienia.
- Ależ to nie jest człowiek! - zawołał jeden z nich. - Szeregowy Wojtek Miś budzi ducha walki w polskim żołnierzu! - padło natychmiast wyjaśnienie. - A, to co innego.

Po wejściu na pokład, gen Anders oficjalnie wcielił Wojtka do armii w stopniu kaprala. Miał swój numer służbowy, książeczkę wojskową, a nawet żołd na papierosy, które uwielbiał zjadać. Wojtek został żołnierzem. Prawdziwym żołnierzem.

Pod Monte Cassino

Po przybyciu do Włoch, 22 Kompania Transportowa Artylerii w kwietniu dołączyła do bitwy o Monte Cassino. Szturm poprzedzono intensywnym ostrzałem artyleryjskim. Jednak z powodu trudnych warunków terenowych, samochody z pociskami nie mogły podjechać́ w pobliże strzelających baterii i żołnierze musieli ręcznie je donosić́ do stanowisk.

Wojtek, oszołomiony hałasem wystrzałów i widokiem ognia, najpierw wszedł na drzewo i z góry obserwował trud swoich kolegów. Wreszcie nie wytrzymał roli obserwatora. Zszedł z drzewa, podszedł do ciężarówki, stanął na tylnych łapach, a przednie wyciągnął do żołnierza podającego skrzynie. Kiedy ten ochłonął ze zdumienia, podał Wojtkowi jedną z nich, a on bez wysiłku zaniósł pociski na stanowisko i wrócił do ciężarówki. Nosił najpierw jedną, potem dwie, a wreszcie trzy skrzynie ustawione jedna na drugiej. Misiek dostarczył cenny ładunek bezbłędnie, zadowolony, że mógł pomoc.

Jeden z żołnierzy widząc Wojtka noszącego skrzynie, naszkicował na kartce papieru postać niedźwiedzia niosącego pocisk. Wkrótce ten obrazek stał się symbolem 22 Kompanii. Malowano go na ciężarówkach, proporczykach, przypinano do mundurów. Wszyscy byli z Wojtka bardzo dumni.

Po bitwie pod Monte Cassino Wojtek wziął również udział w wyzwoleniu Ankony i Bolonii.

Bohater dwóch narodów

Umilkły działa. Żołnierze marzyli, że po wojnie wrócą z Wojtkiem do ojczyzny i przejdą w paradzie zwycięstwa ulicami Warszawy. Niestety, nie było to im dane. Stolica była w gruzach, a w Polsce stacjonowała Armia Sowiecka. Wygrali wojnę, ale stracili wolność. Wojtek również nie wrócił do miejsca, w którym się urodził.

Po zakończeniu działań wojennych 22 Kompania Zaopatrywania Artylerii jako część 2 Korpusu Polskiego Polskich Sił Zbrojnych została przetransportowana do Glasgow w Szkocji. Wkrótce kapral Wojtek został ulubieńcem całego obozu i okolicznej ludności. Miejscowe Towarzystwo Polsko-Szkockie mianowało go nawet swoim członkiem.

Stał się też tematem licznych publikacji prasowych. Każdy chciał sfotografować́ Wojtka i poznać przygody dzielnego niedźwiedzia.

Po demobilizacji jednostki wojskowej zapadła bardzo smutna decyzja oddania Wojtka do ogrodu zoologicznego w Edynburgu, gdyż nigdzie nie można było znaleźć dla niego miejsca. Było to 15 listopada 1947 roku.

W ZOO Wojtek przeżył jeszcze szesnaście lat. Zapewniono mu tam wszelkie wygody. Wiódł życie celebryty. Odwiedzały go tłumy dorosłych i dzieci, także dawni koledzy z kompanii. Mimo protestów pracowników ZOO, przekraczali często ogrodzenie i ku zaskoczeniu wszystkich odwiedzających zaczynali z Wojtkiem starą zabawę̨ w „zmaganie się̨”. Koniec braterskiej „walki” zawsze zwieńczony był jedną albo i dwiema butelkami piwa.

Mijały lata. Coraz rzadziej odwiedzali go koledzy. Wojtek zmarkotniał. Budził się̨ z letargu tylko wtedy, gdy słyszał polską mowę: stawał do pionu i machał łapą.

Kiedy w wieku 21 lat zakończył swoje życie 2 grudnia 1963 roku, wiadomość o jego śmierci podało ze smutkiem wiele gazet, stacji radiowych i telewizyjnych. Życie kaprala Wojtka stało się bowiem niezwykłą cząstką historii i sławy polskiego oręża, a on był jego wspaniałym ambasadorem, promując je na całym świecie. W opinii angielskiego historyka prof. Normana Daviesa Wojtek robi to lepiej niż wszystkie sztandary, proporce i karabiny…

A może i w naszej pamięci znajdzie się dla niego trochę miejsca? A może też - tak jak o czterech pancerniakach i ich psie Szariku – i o nim powstanie film? Film o kapralu Wojtku, niezwykłym niedźwiedziu, co miał polskie serce i który ze swoimi towarzyszami broni z 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii przeszedł cały szlak bojowy, z Iranu przez Irak, Syrię, Palestynę, Egipt do Włoch, a po demobilizacji - do Wielkiej Brytanii.

WOJTEK – CZEŚĆ TWOJEJ PAMIĘCI.

Opracowanie: Krystyna Hołody






Źródło: Artykuł internauty

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. :) #1711263 | 178.36.*.* 13 kwi 2015 07:49

    No to stwórz bardziej pożywne "danie". Chętnie "skosztuję" :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) ! - + odpowiedz na ten komentarz

  2. eeee #1711140 | 83.28.*.* 12 kwi 2015 21:48

    Odgrzewany kotlet

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-6) ! - + odpowiedz na ten komentarz